Wedrowka ulicami Kolkaty jest bardzo meczaca ze wzgledu na smrod spalin i halas oraz tlok. Po dluzszym spacerze glowa boli niemilosiernie. W gardle drapie a z nosa cieknie:) Taki urok duzych azjatyckich miast. Wczoraj pojechalismy do Swiatyni Kali gdzie codziennie morduje sie z rana mase zwierzat (kozy). Kiedys taka ofiare skladano z ludzi i kto wie czy dalej nie powinno sie tego praktykowac:) Bylismy tam po poludniu, zeby nie trafic na pore mordu za to trafilismy na sprzatanie swatyni tak wiec za duzo nie dalo sie zobaczyc a zdjec i tak robic nie wolno wiec zmylismy sie dosyc szybko z tego ponurego przybytku. Poszlismy rowniez na zabytkowy cmentarz ale byl dosyc podupadly. Chociaz sceneria bardzo ciekawa i nadaje sie do krecenia horroru:) Ale w nocy tam wejsc nie wolno. O dziwo wstep byl bezplatny. W drodze powrotnej mijalismy misje Matki Teresy. Do srodka nie wchodzilismy a z zewnatrz budynek wcale sie nie rzuca w oczy. Jedynie tablica na budynku informuje co jest wewnatrz. Generalnie mowiac nie jestesmy zwolennikami lazenia po miastach i w dalszej podrozy mamy zamiar unikac duzych miast, jesli to tylko bedzie mozliwe. Tu jestesmy tylko dlatego, ze mamy stad samolot do Bangkoku ( kolejnego molocha) w ktorym niestety musimy chwile posiedziec by zalatwic wize do Wietnamu. Wracajac do Kolkaty, jest to miasto duze, tetniace zyciem i nie widac w nim (przynajmniej w centrum) szczegolnej biedy, jak to w Polsce wieść niesie. Nawet nie jest tak brudno jak na przyklad w Patnie gdzie syf jest wszechobecny ale to pewnie dlatego, że polnocne rejony Indii sa biedniejsze niz reszta kraju.
Tak wiec jutro rano opuszczamy Indie na ok. 2 mies.