Geoblog.pl    Grzdacz    Podróże    Podróż z plecakiem po Azji. 2008/2009    Ostatni dzien w Laosie
Zwiń mapę
2009
22
lut

Ostatni dzien w Laosie

 
Laos
Laos, Vientiane
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 20481 km
 
Ostanie cztery dni w Vang Vieng byly pelne wrazen, Dorus ma dwa WIELKIE siniaki na rece, a aparat fotograficzny byl ponownie w WIELKIEJ opresji lecz Dorus z WIELKIM poswieceniem go ratowala no i efekt to te siniaki!

Wczesnym rankiem wyruszylismy na dworzec, zeby pojechac do Vientianu lokalnym autobusem za 30000 na osobe, a nie tym oferowanym przez biura dla bialasow za ok.80000. Oczywiscie podroz lokalnym trwa dluzej ale przynajmniej wiadomo, ze jedzie sie autobusem jak troche popodrzuca a nie tum turystycznym autokarem, w ktorym jest tak miekko, ze czujesz sie jak na lajbie i tylko choroby morskiej sie dostaje :) Hotel znalezlisimy za 80000 - wiadomo znowu syndrom stolicy czyli gorzej a drozej. Przekasilismy co nieco i poszlismy ba bazar. Po poludniu wybralismy sie na zwiedzanie miasta, choc wlasciwie Vientian nie oferuje turyscie zadnych specjalnych atrakcji. Poszlismy zobaczyc Luk Triumfalny, wzniesiony z okazji uwolnienia kraju od panowania Francuzow a jak na ironie stanowiacy replike francuskiego oryginalu z Paryza. Mozna wejsc do gory i obserwowac panorame miasta za 3000 od osoby. Pozniej mimo straszliwego upalu polaczonego z duza wilgotnoscia powietrza pomaszerowalismy do Stupy w Vientianie, ktora stanowi symbol religijny kraju. Cala jest w zlotym kolorze i o dziwo mozna wejsc do srodka nawet w spodenkach czy z odkrytymi ramionami, oczywiscie po uiszczeniu oplaty w wysokosci 5000 KIP od osoby. Pod wieczor wybralismy sie na promenade nad Mekongiem. Rzeka to o tej porze roku niewielka rzeczka w wielkim korycie. Wzdluz promenady ciagna sie knajpki na otwartym powietrzu, w ktorych mozna smacznie zjesc za normalna cene, w przeciwienstwie do restauracji w centrum. Jedzac posilek mozna obserwowac drugi brzeg rzeki gdzie rozciaga sie juz terytorium tajskie. Zdecydowalismy, ze nastepnego dnia jedziemy juz do Tajlandi, przez Most Przyjazni, czas juz naglil a miasto specjalnie nas nie urzeklo.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Phobos
Phobos - 2009-02-22 23:52
Czyzby ktos probowal ukrasc aparat?
 
anthem
anthem - 2009-02-24 10:46
No właśnie już drugi odcinek trzymacie w niepewności jak w serialu wenezuelskim i wciąż brak info co sie stało z aparatem!!!
 
Grzdacz
Grzdacz - 2009-02-24 10:50
Cierpliwosci. To byla walka z zywiolem a nie ze zlodziejem jak niektorzy spekuluja. Aparat uratowany.
 
sypkarola
sypkarola - 2009-02-25 10:57
hehehe pewnie aparat chcial poskakac albo poplywac;-) Jak to w Vang Vieng:) czytaj Tuuuuuuuuubing;-) pozdrawiam i milego odpoczynku na PHI PHI.
 
 
Grzdacz

Dorotka i Przemek
zwiedzili 12% świata (24 państwa)
Zasoby: 159 wpisów159 332 komentarze332 871 zdjęć871 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
05.04.2011 - 06.04.2011
 
 
 
21.07.2008 - 24.07.2008