Tym razem mielismy szczescie. Z hotelu poszlismy na przystanek i autobusem podjechalismy do dworca. Tam juz czekal autobus do Hanoi. Problem tylko w tym, ze nie zdazylismy zjesc sniadania przekonani, ze na dworcu trzeba bedzie swoje odczekac i zdazymy cos zjesc. Tak wiec 3,5 godzinna podroz przetrwalismy na mandarynkach i popcornie oraz opowiesciach o buleczkach z serkiem i szyneczka lub sucha krakowska!Na dworcu w Hanoi tubylcy pomogli nam znalezc wlasciwy autobus miejski, gdzie w dodatku sprzedano nam normalne bilety bez próby oszukiwania i jakby tego było mało, nie chciano nawet pieniedzy za bagaze. Daje sie jednak odczuc, ze na polnocy Wietnamu ludzie sa inni, choc nie mozna mierzyc oczywisciwe wszystkich jedna miarka bo np. w Hue kelnerka w restauracji nie chciala od nas napiwku i jeszcze wolala za nami gdy w pospiechu opuszczajac restauracje zapomnielismy o aparacie! Dotarlismy do Starego Miasta nad jezioro, gdzie znajduja sie hoteliki. Oczekiwalismy, ze ceny nie beda niskie i mielismy racje. Tutejszy hotel jest naszym najdrozszym w calej podrozy oprocz pierwszego noclegu na Sri Lance. Placimy 15$ za dwuosobowy pokoj, ktory oferuje nizszy standard niz poprzedni hotel za 8$. No ale coz - stolica ma swoje prawa!Jestesmy troche zmeczeni po podrozy i tego dnia udajemy sie tylko na bazar Dong Xuan Market.