Geoblog.pl    Grzdacz    Podróże    Podróż z plecakiem po Azji. 2008/2009    Cztery dni w kambodzanskim kurorcie Sihanoukville
Zwiń mapę
2009
21
sty

Cztery dni w kambodzanskim kurorcie Sihanoukville

 
Kambodża
Kambodża, Sihanoukville
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 17857 km
 
Podroz do Sihanouk, do ktorego jedzie sie calkiem dobra platna droga ( zbudowana przez Amerykanow), trwała około 4 godzin. Z dworca zabralismy sie dwoma motorami ( po 1$) do jednej z plaz (Serendipity Beach) na ktorej powinny byc w miare tanie hotele polecane w LP.A tu sie okazuje, ze to prawdziwy kurort, na plazy sznury lezakow, pelno bialasow i drogich hoteli i nie ma gdzie sie ruszyc. Ohyda!!! Oczywiscie wszystkie miejsca byly zajete a te jeszcze wolne mialy ceny zaczynajace sie od 20$. Pojechalismy wiec na ostatnia plaze zwana Otres Beach, do ktorej nie za bardzo chca jezdzic tuk-tuki czy autobusy bo droga do niej jest wyboista bez asfaltu i odlegla o 5km od centrum. Jednak tutaj odetchnelismy z ulga, bo nie bylo zadnych wiezowcow, hoteli tylko chatki z bambusa, bez pradu. Jedynie wieczorami kazdy bungalow musial uruchamiac wlasny agregat pradotworczy. Dzieki temu bylo tu mniej turystow i panowal spokoj choc i tak wszystkie miejsca byly zajete. Im dalej od Centrum tym nizsze ceny w bungalowach. Niestety jedzenie i owoce sa bardzo drogie, więc jadąc tutaj warto zaopatrzyć się w mieście. Pierwsza noc spedzilismy w Guest House "I don't know" za 7$ ale tego samego dnia po spacerze wzdluz plazy znalezlismy nastepny Guest house gdzie mozna sie bylo rozbic z namiotem za.... darmo:). Nie omieszakalismy skorzystac z tej okzaji i nastepnego dnia sie przenieslismy i tam spedzilismy 3 kolejne noce. Miejsce nazywa sie "Solar" i jest prowadzone przez dwoch Niemcow. Panuje tu ogolny luz blues. Niektorzy pala trawke i potem spia cale dnie na hamakach. Mozna tam tez spac na lezakach tylko po moskitera za 1$. Wszyscy wstaja okolo 8-9 z lekka zakreceni a pani w barze przyjmujaca zamowienia nie zna angielskiego wiec jest zabawnie. Kilka domow blizej centrum stoi knajpa Sunshine Cafe, ktora prowadzi Polka (Monika) razem ze swoim facetem z Kambodzy. Jedzenie bylo tam bardzo dobre ale poniewaz po posilkach zwykle placilismy wiecej niz to wynikalo z cennika w menu, stolowalismy sie tam tylko trzy razy i nie zostawialismy zadnego napiwku.
Po przeniesieniu sie na nowe mijsce pozyczylem rower i pojechalem na zakupy do miasta. Kupilem owoce, Cole, Wode do picia, ktora w sklepie jest dwukrotnie tansza niz na plazy a owoce sa tansze kilkakrotnie. Tego dnia odpoczywalismy na plazy i zajadalismy sie owocami.

Trzeciego dnia wypozyczylismy kajak, tez za spore pieniadze ale najtaniej jak sie dalo. Za caly dzien musielismy zaplacic 15$ ale skoro nocleg mielismy za darmo to mozna bylo wydac te pieniadze na co innego. Wyruszylismy rano ok. 9 i ja zwykle o tej porze morze bylo bardzo spokojne. Do pierwszej wyspy ( KOH KTEAH) doplynelismy w 15 min ale nie dalo sie zejsc na lad, bo brzeg byl skalisty a poza tym ponoc wysepke wykupli Rosjanie i nie za bardzo mozna tam spacerować. Widzieliśmy tylko jakis dom i biegajacego psa wiec obralismy kurs na nastepna wyspe (KOH PREUS). Tam juz trzeba plynac 30min a w trakcie zaczal wiac wiatr w twarz, wiec musialem wlozyc w wioslowanie troche wiecej wysilku. Zatrzymalismy sie przy brzegu ale tam tez ciezko bylo wyladowac wiec tylko podziwialismy z kajaka piekne koralowce, ryby i jezowce. Woda tu jest znacznie bardziej przejrzysta niz wokol Koch Chang. To jest dobre miejsce do snorkowania. Po okolo godzinie pobytu na rafie ruszylismy na nastepna wyspe Koh Russei zwana Bamboo Island. Tam juz bylo znacznie dalej i wiatr wial calkiem mocno, fale byly spore i zalalo nam aparat, schowany w worku firmy Jan Niezbedny ( usilujemy sobie przypomniec kto zyczliwy nam je podarowal:):) ), ktory jak sie okazalo byl dziurawy. Tam zeszlismy na lad, zjedlismy owoce, porobilsmy zdjecia drugim aparatem bo z pierwszeo wyjelismy szybko baterie i karte majac nadzieje, ze uda sie go uratowac przed zepsuciem. Wyspa jest dosyc duza, w dwoch miejscach znajduja sie bungalowy otoczone piaszczystymi plazami. Nic nie zakloca sielanki wokol tylko szum palm i turusowa woda. Nic tylko leniuchowac ale ile tak mozna?!?!? W droge powrotna udalismy okolo godz 14.30 ale tym razem plynelismy juz z wiatrem wiec zajelo nam to 1godz i 45min. Po drodze minelismy czwarta najmniejsza wyspe Koh Chaluh. Na calej tej wyprawie slonce niezle nas znowu opalilo i wykonczylismy prawie wszystkie kremy do opalania.

Poniewaz mamy juz pewne doswiadczenia w jezdzie motorkiem po Azji to oczywiscie skorzystalismy z okazji i pozyczylismy od Niemca z naszego bungalowu skuter za 5$ na dzien zeby zwiedzic okolice. Od razu informujemy, ze tu obowiazkowo kierowca musi miec kask na glowie bo mozna za to zaplacic mandat, co spotkalo turystow z naszego osrodka. Trzeba wiec sie dopominac o kask wypozyczajac motocykl. Najpierw wybralismy sie do centerum po zakupy i na stacje benzynowa. Paliwo na szczescie nie jest tu tak drogie jak to w butelkach na Koh Chang, tu kosztuje ok.75 centow za litr. Wiekszosc trasy staralismy sie jezdzic po bezdrozach, poniewaz jazda w miescie nie nalezy do przyjemnosci i moze byc jednak dosc ryzykowna jesli sie nie jest tubylcem :) Chcielismy okrazyc lagune, ktora znajduje sie za nasza plaza i poszukiwalismy jakiejs drogi. Ogolnie Kambodza poza wiekszymi miastami to jakby "dziki"kraj. Drog prawie nie ma, tylko jakies polne, ktorych oczywiscie na mapie nie znajdziesz i wokol rozciagaja sie biedne wioski albo pustkowia. Czesto tez spotkac mozna opuszczone budynki, pewnie z czasow rzadow Pol Pota. Poszukujac tej drogi natknelismy sie na pozar. Przejezdzalismy glowna, asfaltowa droga, po ktorej obu stronach plonal zywy ogien i unosily sie chmury gestego dymu. Na szczescie udalo nam sie przejechac bez szwanku ale z pelna predkoscia, jednak zar wyraznie dal sie odczuc na ciele. Mieszkancy wiosek, a szczegolnie dzieci wszedzie witali nas z entuzjazmem. Rozdalismy wiec wszystkie olowki jakie nam zostaly, choc osobiscie uwazam, ze nie powinno sie tego robic. Wyksztalca to postawe roszczeniowa u dzieci, ktore w ten sposob przyzwyczajaja sie do faktu, ze kazdy napotkany turysta powinien je czyms obdarowac, a jak nie ma czym to najlepiej dac pieniadze. Tak wlasnie wyglada sytuacja w Nepalu, gdzie dzieciaki mecza kazdego napotkanego turyste, jakbby byly przekonane, ze cos im sie od niego nalezy! Taka jazda po wioskach to ciekaw doswiadczenie i tu mozna zobaczyc prawdziwe zycie mieszkancow, jakiego nie da sie zaobserwowac z lezaka ani podczas zadnych zorganizowanych wycieczek. Wreszcie znalezlismy te droge wokol laguny. Okazało się jednak, że znajdujący się na niej mostek przez rzeczkę byl taki, ze nawet po wodce nie odwazylibysmy sie nim przejechac na motorze, a tubylcy oczywiscie bez problemu przejezdzali!
Spotkalismy tez polskiego rowerowego turyste, Borysa, ktory wyjechal z Polski w maju ubieglego roku a od Mongolii podróżuje z kotem. Mlody chlopak ale nie pasujacy do nas nie tylko z racji wieku. Imprezowy chlopak, alkohol, trawka, zabawy a w cigu dnia gdy sie go obserwowlo z daleka wygladal jakby mial ADHD :) Moze jestemy sztywnaiki, dla niekltorych ale taki styl zycia nam nie odpowiada. Owszem, taka wyprawe na rowerze chetnie bym odbyl, za to go podziwiam ale reszta juz mi nie pasuje. Tak czy owak, chlopak ma swoja strone wiec napewno mozna go znalezc.
Ostatniego dnia wybralismy sie do sasiednich plaz. Zeby tam dotrzec trzeba bylo pokonac wbrod doplyw laguny a potem to juz prawie pustki. Tylko bydlo wloczace sie po plazy i urokliwe skaliste zakatki.Oraz woda zachecajaca do kapieli. Na plazy byly takze przymocowane tabliczki, zapewne ostrzegajace przed czyms, ale poniewaz byly napisane w jezyku khmerskim nie wiemy, przed czym. Moze miny albo jakies inne cholerstwo. W kazym razie plaze sa przyjemne wiec warto wybrac sie na taki spacer. Co prawda nie ma tam palm tylko drzewa przypominajace tamaryszki. Nie jestem fachowcem od roslin a nawet, jak mowi tata Dorotki w sprawie roslin to jestem kompletny dyletant :) Wiec jesli zrobie jakis blad w nazewnictwie roslin to jestem kryty :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (30)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (15)
DODAJ KOMENTARZ
phobos
phobos - 2009-01-24 00:28
Dodajcie zdjecia czekamy na fotki.I napiszcie czy aparat dziala ?Pozdrawiam
 
Grzdacz
Grzdacz - 2009-01-24 05:11
Niestety narazie nie jestesmy w stanie dodac zadnych zdjec. Moze sie okazac, ze dopiero po powrocie do domu bedziemy w stanie uzupelnic wszystkie wpisy o zdjecia. Zaden komputer nie moze odczytac naszego twardego przenosnego dysku. W Tajlandii jeszcze niektore komputery go widzialy ale w Kambodzy juz zaden. Na szczescie aparat po wyschnieciu zaczal dzialac choc sa widoczne zacieki na ekranie LCD.
 
Grzdacz
Grzdacz - 2009-01-24 05:22
Teraz kilka slow do Kiclawa i Anthema. Jesli chodzi o geoblog, to mam takie propozycje, ktore moze zostaly by uwzglednione przy nastepnej wersji tej strony.
1. Komentarze: Ostatnio dodane komentarze powinny byc zaznaczone np. przez wytluszczenie druku przy danym wpisie, gdyz czasem nie sposob znalezc nowo dodanych komentarzy przy ktoryms ze starszych wpisow. Widze, ze prawie codziennie przybywa liczba komentarzy na naszej stronie ale nie jestemy w stanie znalezc tego w Internet cafe bo tu liczy sie czas i pieniadze a przegladenie wszystkich wpisow od poczatku zajmuje duzo czasu. Tak wiec wiem, ze sa nowe komentarze ale nie odpowiadamy na nie bo nie znalezlismy ich. Poszukamy ich w Polsce.

2. Zdjecia:
Mysle, ze dobrym pomyslem byloby napisanie prostego programu (wzorem Picasy) ktory mozna by sciagnac na komputer w kazdej kafejce. Program taki oferowalby tylko mozliwosc obracania i zmniejszania zdjec i zapisywania zdjec w komputerze. Program musialby miec rozmiar niewiele wiekszy niz 1Mb co pozwoliloby go szybko zainstalowac a potem to juz przesylanie zdjec na blog byloby formalnoscia.

Na temat procentowego zwiedzania swiata nie mamy zadnych pomyslow.
 
kiclaw
kiclaw - 2009-01-24 11:29
Hej, punkt 1. jest w pewnym stopniu wykonalny, choc prawde mowiac myslimy o powiadomieniach o komentarzach przychodzacych na maila.
Natomiast pkt. 2 jest raczej poza naszym zakresem kompetencji - nie piszemy programow. Ale na pewno sa w sieci jakies darmowe programy do prostej obrobki zdjec. Poszukam takiego i najwyzej bedziemy go rekomendowac.

Milej zabawy w Wietnamie :)
 
anthem
anthem - 2009-01-24 17:46
Ja jestem za powiadamianiem na maila o nowych komentarzach, choć jakiś np wykrzyknik w miejscach gdzie sie pojawiły to mógłby być z boku również.
Z obróbka zdjęć to rzeczywiście problem bo co prawda geoblog podobno zmniejsza sam zdjecia ale wgrywając kilka mb to trwa i wygdoniej by było posiadać oprogramowanie na komputerze, ale skoro Przemku picaso to ma to nic przecież prostrzego wrzucić zdjecia na picase i z tamtej lokalizacji je wgrywać na geoblog
 
anthem
anthem - 2009-01-24 17:51
A co do procentów to już je tyle razy omawiałem - po prostu z nich zrezygnować i podawać statystykę: odwiedził xx krajów a także łączny czas przebywania w podróży i tyle
 
anthem
anthem - 2009-01-24 17:54
A w ogóle to Przemku na przyszły raz polecam sobie kupić mały notebuczek (taki jak ja miałem) i sobie spokojnie przed kawiarenka pozmniejszać fotki i tracić na to czasu w kawiarence. koszt takiego to już chyba poniżej 1000 zł, a z tym Twoim dyskiem to pamietam jeszcze w PL były już problemy!
 
Grzdacz
Grzdacz - 2009-01-25 07:40
Z dyskiem to ja mam juz problemy od wielu lat z powodu jezdzenia na rowerze:) Kupno takiego notebooka i wozenie go w takich warunkach w jakich my jezdzimy skonczylo by sie szybka jego smiercia. Prawda, ten moj dysk przenosny to chyba jednak byl chybiony zakup. Nie polecam zakupu urzadzenia o nazwie DIGI MATEIII. Przynajmniej w takiej podrozy sie nie sprawdzi.
 
anthem
anthem - 2009-01-25 09:48
Oj nie przesadzaj, przeciez po ziemi go ciągnąc nie będziesz albo skakać z nim z bungi czy nim rzucać! Jakoś aparat fotograficzny chyba żyje i ma się dobrze a niejedną podróż już przeżył. Z tego co pamiętam nawet na kajaku był i mu nie zaszkodziło.
 
kiclaw
kiclaw - 2009-01-25 13:02
Tez szukalem jakiegos malego podroznego notebooka i znalazlem serie urzadzen wanych netbookami, z ktorych najmniejszy Aristo PICO 740 ma 7-calowa matryce i wazy ponizej kilograma. Kosztuje 850 zl. Nie kupilem, wiec nie wiem, co jest warty, ale chyba do takich prostych czynnosci sie nadaje.

 
kiclaw
kiclaw - 2009-01-25 13:13
http://www.notebookcheck.pl/Recenzja-Aristo-Pico-740.7076.0.html - znalazlem recenzje tego sprzetu, jezeli ktos jest zainteresowany
 
kiclaw
kiclaw - 2009-01-25 13:23
i chyba lepsze rozwiazanie: Toshiba Libretto U100 -
http://www.notebookcheck.pl/Recenzja-Toshiba-Libretto-U100.1144.0.html
 
anthem
anthem - 2009-01-26 09:59
Z cała pewnością taki aristo wystarczy na podróż, ja mam asusa ale z trochę wiekszym ekranem chyba 8,7. Nie powiem aby praca na nim była przyjemnością, ale na wyjazdy idealnie się nadaje.
 
monnie "sunshine cafe"
monnie "sunshine cafe" - 2010-06-16 09:05
czesc,
moze musieliscie doplacic za dodatkowa porcje ryzu? niestety - dobry ryz drogi...
nigdy nie kasujemy ludzi inaczej niz ceny w naszym menu.
 
Grzdacz
Grzdacz - 2010-06-17 21:48
Teraz nie jesteśmy wstanie, po półtora roku, sobie przypomnieć jak to było z tym płaceniem za posiłki. Ale wtedy pisaliśmy na bieżąco i nie mieliśmy powodu, żeby pisać nie prawdę. Są więc dwa wyjścia: Albo my źle obliczaliśmy należność i nasze słowa są nieprawdziwe ( wtedy należą się Wam przeprosiny) albo któreś z Was się myliło w obliczaniu. Pozdrawiamy.
 
 
Grzdacz

Dorotka i Przemek
zwiedzili 12% świata (24 państwa)
Zasoby: 159 wpisów159 332 komentarze332 871 zdjęć871 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
05.04.2011 - 06.04.2011
 
 
 
21.07.2008 - 24.07.2008