Dotarlismy dzisiaj do Phnom Penh czyli stolicy Kambodzy. Zalicza się ją do jednego z najbiedniejszych krajow swiata i mozna stwierdzic, ze faktycznie stan drog maja tu raczej kiepski, choc akurat ta ktora dzisiaj jechalismy byla calkiem dobra. Jednak wiele pomniejszych drog to poprostu drogi gruntowe, nad ktorymi unosza sie tumany kurzu. Podobno ponad polowa mieszkancow jest niepismienna. Szczegolnie dotyczy to wsi. Jadac do stolicy widzielismy mnostwo takich przydroznych wiosek, gdzie buduje sie przewaznie domki na palach, bardzo skromne wykonane z desek lub trzciny. Widocznie w czasie monsumu te obszary sa czesto zalewane przez wode. Potwierdzamy natomiast zaobserwowany przez Anthema fakt o niezwyklym nagromadzeniu w tym kraju pojazdow marki Lexus w wersji terenowej, co stanowi dziwny kontrast z tutejszym otoczeniem. Nigdzie do tej pory na swiecie nie widzieliśmy takiego zageszczenia tych luksusowych samochodow. Widac ze tutejsza smietanka upodobala sobie te pojazdy. Zastanawiamy sie tylko jak wlasciciele w tak biednym kraju dorobili sie takich wozów - na narkotykach, turystach czy korupcji... Pewnie wszystkiego po trochu.
Do stolicy dotarlismyok. 15.00 wiec jak narazie nie mozemy zbyt wiele napisac bo oprocz znalezienia guest house'a za 4$ i zjedzenia obiadu nie zdazylismy nic zwiedzic. Jestesmy w okolicy jeziora Boeng Kak. Tutaj znajduje sie sporo tanich noclegow (juz od 2$) oraz knajpek, gdzie mozna cos zjesc (obiady ok. 2,5 - 5$). Ale skoro juz jestesmy przy jedzeniu to Azja Poludniowo-Wschodnia moze zaskakiwac europejczyka pomyslowoscia pod tym wzgledem. Rozne "lakome kaski" mozna zaobserwowac szczegolnie na bazarach lub przydroznych kramach z jedzeniem. W Tajlandii na rynku po raz pierwszy widzieliśmy jakies weze wodne czy cos w tym stylu do jedzenia oraz wielkie jak dlon ropuchy. W Kambodzy menu jest jeszcze bardziej urozmaicone - dzisiaj natrafiliśmy na pieczone owady wielkosci kilku centymetrow oraz rowniez pieczone pajaki, przypominajace wielkoscia i wygladem tarantule! Jada sie tu także grilowane jajka z piskletami w srodku. Natomiast wspomniane wczesniej ropuchy podaje sie smazone z ryzem i bazylia. Oprocz tego opieka sie na grilu male ptaszki wielkosci naszych wrobli. Wszystkie ptactwo jest opiekane razem z glowkami. Ciekawe czy ktos chcialby miec takie potrawy na swiatecznym stole :) Nie watpie, ze znalezli by sie chetni do sprobowania, jesli tak to w tym kraju jest w czym wybierac :)
W Kambodzy jest latwo znalezc dosyc tani hotel ale za to zywnosc jest tutaj droga, szczegolnie artykuly spozywcze w sklepach. Ceny wiekszosci z nich sa wyzsze niz w Polsce. Bardziej oplaca sie stolowac w tanich restauracyjkach czy kramach z jedzeniem niz zrobic podstawowe zakupy w markecie.
A teraz slow kilka o przewodnikach. Jak wiadomo jest to jedna z najwazniejszych rzeczy w planowaniu i przebiegu podrozy. Dobry przewodnik pozwala oszczedzic czas, pieniadze i niepotrzebne nerwy... Niestety przewodniki wydawane w jezyku polskim przedstawiaja podrozowanie w taki sposob jakby byl to luksus dostepny jedynie dla zamoznych, co jest nieprawda!!! Spotykamy wielu ludzi w podrozy z calego swiata, ktorzy tak jak my podrozuja w oszczedny sposob, omijajac drogie luksusowe hotele. Poza tym informacje podane w polskich przewodnikach sa zazwyczaj bardzo schematyczne, opisuja tylko utarte, najczesciej uczeszczane szlaki a nawet czesto podaja nieprawde. W przewodniku Pascala napisana np. ze pokonanie granicy miedzy Wietnamem a Laosem mozliwe jest tylko na jednym przejsciu granicznym, podczas gdy w LP podaja ze przejsc jest szesc! I mamy zamiar to sprawdzic (przynajmniej dwa przejscia). Z naszych obserwacji wynika, ze najlepsze przewodniki do szybkiego uzycia w podrozy maja Japonczycy. Jesli spotyka sie w podrozy Japonczyka warto poprosic go o przewodnik :) Nazwy hoteli maja podane zazwyczaj po angielsku a reszta to jakies krzaczki :) ale sa tez ceny zapisane cyframi arabskimi oraz dokladne mapki niemalze wszystkich miejscowosci. Polskie wersje przewodnikow nadaja sie do czytania informacji historycznych, geografii i wiedzy o kulturze kraju, natomiast jako dorazna i konkretna pomoc w podrozy przydaja sie srednio, a w dodatku sa drogie! Japonskie przewodniki wygladaja jak ilustrowane czasopismo, niestety dostepne przez internet lub polskich empikach Lonely Planet (oczywiscie anglojezyczne) tez do tanich nie naleza. Warto jednak wydac troche kasy niz tracic pozniej niepotrzebnie czas, pieniadze i nerwy.