Z Bangkoku wyjechalismy okolo 8.30 autobusem (400 BTH) na wyspe Koh Chang. Chcemy odpoczac kilka dni na plazy w oczekiwaniu na wizy do Wietnamu i Laosu, ktore mamy do odebrania w Bangkoku w piatek 9stycznia w jednej z agencji, ktore trudnia sie tym procederem. Kosztuje to troche drozej niz dygby samemu chodzic po ambasadach ale wtedy musielibysmy caly czas siedziec w Bankoku co nam sie nie szczegolnie usmiecha, bo jednak to jest duze miasto a grafik do zwiedzania mamy bardzo napiety. Jadac na wyspe martwilismy sie jakie beda koszty tutejszych hoteli ( w koncu to szczyt sezonu) a na wyspach jest jeszcze drozej niz na ladzie. A tu spotkala nas mila niespodzianka i po raz pierwszy od naszego wyjazdu moglismy rozbic nasz namiot za 150BTH / noc. Cena nie jest moze najnizsza ale w porownaniu z hotelami ktore zaczynaja sie od 400 -500Bth troche zaoszczedzimy. Bylo jeszcze jedno miejsce na namiot ale bez dostepu do lazienki za 50BTH i kto wie czy jutro sie na nie nie skusimy, bo dzis juz za pozno i ciemno. Najpierw musimy przetestowac jak wyglada spanie w namiocie w tutejszych warunkach. Przyznac trzeba, ze jest dosyc cieplo i na pewno poranne slonce szybko nas z namiotu wygoni :) Wyspa jest gorzysta, zalesiona czesc wyspy nalezy do Parku Narodowego, ktory obejmuje rowniez okoliczne mniejsze wysepki.
Poniewaz tutejszy internet jest dwa razy drozszy niz w Bangkoku to rzadko bedziemy dokonywac wpisow do bloga i wogole korzystac z Internetu.