Z hotelu w Raxaul wyszlismy okolo 8 rano i wiedzac juz gdzie jest biuro emigracyjne zadowoleni, ze mamy duzo czasu do autobusu ( mial niby odjezdzac o 11)szlismy na nogach opedzajac sie od riksiarzy. Niestety po dojsciu do biura okazalo sie, ze mamy pecha bo tuz przed nami przybyla tam wycieczka Holendrow ( okolo 40 osob) ktorzy chcieli wjechac do Indii a hinduski urzednik siedzi i probuje przeliterowac holenderskie nazwiska. Trwalo to ok1,5 godz zanim udalo sie nam wcisnac w kolejke i zmusic urzedasa, ze by nam wbil pieczatke wyjazdowa z Indii za co chcial 100Rs (powiedzial to cichutko na ucho) ale oczywiście nie spełniliśmy jego prośby. Do biura nepalskiego doszlismy pieszo ku niezadowoleniu wszystkich riksiarzy (ok.700m), tam kupilismy wizy po 40$ kazda wazna na 30 dni ( wiec informacje w przewodniku J. Kurczaba sa juz nieaktualne). Mozna kupic wize na 2tyg za 25 $, miesieczna za 40$ i trzymiesieczna za 100$. Kupilsmy potem bilet na autobus do Kathmandu za 800 Rs. Poniewaz nie mielismy rupii nepalskich tylko hinduskie i to duze nominaly nie moglismy kupic nic do jedzenia bo takich banknotow nie chcieli przyjmowac w sklepach ani na straganach. Zapowiadalo sie na dluga podroz bez jedzenia. I tak tez bylo a podroz ciagnela sie w nieskonczonosc. Na jakims przystanku kupilismy jakies drobne jedzonko za ostatnie 25 Rs indyjskich jakie znalazlem w portfelu ale to jedzonko tylko wyostrzylo nam apetyty a do konca drogi jeszcze kawal czasu.W sumie podroz zajela nam okolo 10 godz. A to z powodu ogromnego korka przy wjezdzie do Kathmandu. Tutaj dopiero byl pyl, tak, ze wielu ludzi chodziło w maskach na twarzy. I takze bylo ciemno wszedzie dookola. Tylko gdzieniegdzie widac jakies dalekie swiatla. Autobus skonczyl swoj bieg gdzies, niewaidomo gdzie na obrzezach miasta i dalej musielismy jechac taksowka, wraz ze spotkanym w autobusie Czechem wiec koszt podrozy (400 NRs) rozlozylismy na 3 osoby. Hotel z przewodnika, kategorii turystycznej kosztowal 20$ i jeszcze nie bylo w nim miejsc. Udalismy sie wiec szukac innego lokum w przyzwoitej jak na nasze warunki i mozliwosci cenie. Znalezlismy hotelik z ok 6$ za noc. Mamy zamiar tu odpoczac kilka dni a potem wyruszyc na treking.
Katmandu to miasto polozone u podnoza gor ale z centrum wogole ich nie widac i nawet sie nie wie ze wokolo gory. Na przedmiesciach bieda i brak pradu a centrum dla turystow to kolorowe sklepiki i neony. Mozna tu kupic tanie ciuszki na treking i sprzet turystyczny ale trzeba sie targowac pomimo, ze to sklepy a nie bazar. Dzisiaj byl tu jakis strajk i nagle gdy szlismy ulica wszyscy sprzedawcy zamykali w poplochu swoje sklepiki metalowymi zaluzjami, a kto nie zdazyl zostal obrzucony kamieniami, pomimo, ze za manifestujacymi podazala policja.