Do Mirissy przyjechaliśmy pociągiem. Wysiedliśmy na jakiejś stacji 'Łąka" :) i dalej musieliśmy kilka kilometrów wędrować przez pola. Nie było to łatwe z tymi naszymi plecakami, które w tym upale wydawały się nieznośnie ciężkie. Ale przynajmniej wioskę zobaczyliśmy a tubylcy dziwnie na nas patrzeli, bo nie dość, że teraz nie sezon na białych to jeszcze " na lacza" z plecakami zasuwają. Internet maja tu dwa razy drozszy niz w Colombo!! 120 Rs za godzine ale za to pokoj mamy tani 500Rs za noc czyli okolo 6zl na osobe za noc. Komary juz nas pogryzly :) Ale to jest taka wiocha, ze nie ma gdzie zjesc jak tylko w restauracji hotelowej. A kucharz musi wiedziec co bedziemy jesc 2 godz wczesniej żeby zdążyć zrobic zakupy i przygotować obiad. Ale za to plaza jest niesamowita i prawie pusta. Gdy znajdziemy szybszy i tanszy internet zamiescimy wiecej zdjec