Z hotelu wyszlismy bez sniadania okolo 7 rano by zdazyc na jeepa ktory niby o siodmej wyjezdza z Jomson. Niestey szlismy droga ok.2 godz zanim nas dogonil jeep, ktorym zabralismy sie do Ghasy za 300Rs od osoby. Z Ghasy trzeba bylo isc ok. 1,5 godz by zlapac kolejny pojazd. Ale w nastepnej miejscowosci byl juz autobus do Beni ktorym jechalismy 3 godz za 500Rs od osoby. Jazda to byla jak na safarii bo droga jest bardzo wyboista, trzeba przejezdzac przez potoki, autobus omal nie ocieral sie o skaly a wszystko to w tumanach pylu. Dookola pelno mandarynkowych drzew ale nie bylo jak sie do nich dobrac z autobusu. I mogliśmy je tylko podziwiać i marzyć o smaku owoców, których dawno nie jedliśmy. W Beni bylismy po 15 a za okolo 30 min byl autobus do Pokhary. Jeszcze przed odjazdem autobusu kupilismy kilogram mandarynek i od razu je zjedlismy. To byly pierwsz owoce od wielu dni. Ola z Michale kupilim chyba 2kg mandarynek. Autobus z Beni do Pokhary kosztowal 220 Rs od osoby a jazda trwala ok 4 godz tak,ze do Pokhary zajechalismy juz po ciemku. Podjechalismy potem kawalek taksowka do dzielnicy turystycznej Lake Side za 150Rs i tam wybralismy hotelik prowadzony przez kilku braci za 300Rs za pokoj. niestety nie bylo w nim cieplej wody.