Ten dzien byl bardzo ciezki. Dorota miala problemy z zoladkiem i czesto musielismy sie zatrzymywac. Zeby przeczyscic organizm Dorotka ograniczyla jedzenie a przez to nie miala sily isc i musialem niesc jej plecak co znacznie spowolnilo moj marsz a Dorotki marsz znacznie sie przyspieszyl mimo jej problemow. Poza tym walczylem od drugiego etapu z odciskami na stopach i bardzo pomocne okazaly sie w tej walce platki kosmetyczne Dorotki:) Do Bagarchap dotarlismy dopiero okolo 17 (robilo sie juz ciemno i zimno) wiec wzielismy pierwszy z brzegu hotel. Oczywiscie woda do mycia zimna. Zamowilismy goracy obiadek a do naszego termoforka wlalem gopraca wode, ktora dostalem w kuchi (oczywiscie nie za darmo, 100Rs). Tego dnia po raz pierwszy zobaczylismy w pelni wysokie osaniezone szczyty. Zrobila sie piekna sloneczna pogoda trak, ze w dzien mozna bylo isc w krotkim rekawku ale gdy slonce zachodzilo robilo sie przerazliwie zimno. W spiworach spalismy w ubraniach. Ja mam spiwor do -2(dwoch) st a Dorus do -17 :)