Mamy wizy do Indii wazne pol roku ( do kwietnia 2009) z mozliwoscia wielokrotnego przekraczania granicy. Szczgoly pozniej bo teraz musimy zalatwic bilet na samolot do Indii (tani!!!) :):) Na Sri Lance mozemy byc do 15 listopada
Po wize pojechalismy pociagiem z Hikkaduwy i postanowilismy, ze mozemy z dworca w Colombo do ambasady pojechac tuk-tukiem ale za max kwote 200Rs. Na dworcu tuk-tukciarze opadli nas jak hieny ( w koncu bialy to latwy zarobek). Pytam ile za dojazd do majestc City? Mowia 500 Rs. To my mowimy: Nie i idziemy dalej. Twardo obstawialem 200 Rs choc i tak wiedzialem, ze miejscowi placa mniej. Byli strasznie oburzeni a my nic tylko idziemy dalej. W koncu jeden nas dogonil swym pojazdem i wzial nas za 200 Rs. I postanowiliśmy, że przy takiej konkurencji już zawsze będziemy ogłaszać przetarg :)Po drodze wojsko sprawdzalo nasze dokumenty. Ale zdazylismy na czas.
Wize odbiera sie w innym budynku niż ten, w którym sklada sie wnioski. Odbiera sie je w Ambasadzie Indyjskiej a sala w ktorej obsluguje sie petentow to byla sala kinowa ze starymi fotelami (wygryzione gabki w siedzeniach) i duzy ekran na scianie a na scenie powazna pani za biurkiem piszaca zajadle na maszynie z hałaśliwie stukającą klawiaturą. Oczywiscie zeby sie tam dostac trzeba bylo przejsc przez wykrywacze metalu, bomb i cholera wie czego jeszcze. Telefony i aparaty trzeba bylo zostawic w depozycie. A ja mialem scyzoryk w kieszeni i go nie namierzyli:) Urzednik wyczytywal nazwiska lub imiona ( w zaleznosci co bylo latwiejsze do wymowienia) i wydawal paszporty. Z Doroty imieniem sobie nawet poradzil ale w moim przypadku posluzyl sie fortelem i wyczytal moje drugie imie (Roland). Przemyslaw bylo ponad jego mozliowsci :)