Do Nuwara Elyia jechalismy pociagiem razem z poznanymi wczesniej Niemcami. Z okna pociagu roztaczaly sie widoki na gory i niekonczace sie plantacje herbaty. Krajobraz juz sie sporo zmienil, pojawily sie drzewa iglaste i bylo znacznie chlodniej. Niemcy polecili nam hotel za 1000 rupi z darmowym dojazdem wiec zabralismy sie z nimi. Znacznie czuc tu roznice temoeratury ktora teraz wynosi tylko kilkanascie stopni. Nuwara Elyia lezy na wysokosci 1890m npm. Pociag dojezdza do miejscowosci N. Oya a stamtad trzeba jecha autobusem po uprzednim odgonieniu naciagaczy na tuk-tuki lub taxi. Po drodze widzielismy kobiety zbierajace liscie herbaty do ogromnych workow umieszczonych na glowach. Pola oznaczone sa tablicami w zaleznosci od gatunku herbaty. Po poludniu spalismy by troche odpoczac.
Nastepnego dnia wybralismy sie na rowniny Hortona. Od rana lalo ale wlasciciel hotelu przepowiadal, ze po poludniu sie przejasni. Autobusem dojechalismy do miejscowosci Pattipola ktora jest najblizej polozonym wejscia do parku miejscem, do ktoregho dojezdza autobus. dalej juz nic nie jechalo wiec pozostal tylko tuk-tuk na dalsze 15 km za 2000 Rs. Bylo zimno i wilgotno i we mgle widzielismy tylko liscie paproci drzewiastych. W Parku skasowali od nas ponad 40 dolarow za wstep. Przeszlismy 9 km petle po rowninie. Najpierw dotarlismy na Little World's End- lalo i zero widokow, potem na World's End - niestety bylo tak samo.
I w koncu nad Bakers Fall tez nic sie nie zmienilo ale przynajmniej widzielismy wodospad. Ten dzien nie byl dla nas laskawy. Jak wrocilismy do Nuwara Elyia tez lalo. Teraz juz wiemy dlaczego te obszary nazywaja Highlands- toz to czysta Szkocja. A Nuwara Erlyia little Englad. Ta nazwa trzeba powiedziec bardzo trafna. Chlodno, mglisto i deszcz. Tyle zapamietamy z tego miejsca :)