Noc. O nocy poprzedzajacej wejscie na przelecz nie mozemy powiedziec nic dobrego. Nie pomogla nam aspiryna polecona przez trekkera z Kanady. Tak jak podczas podchodzenia nie mialem problemow z wysokoscia ( co prawda tetno mialem jak podczas wyscigow rowrowych) to w nocy brakowalo mi tchu i gdy tylko probowalem zasnac i oddech sie uspokajal momentalnie sie budzilem z uczuciem, ze ktos mi siada na klatke piersiowa a w dodatku mialem klaustrofobiczne sny. Generalnie moge powiedziec, ze ta noc byla strasznie dluga i prawie w calosci bezsenna. Dorus tez nie mogla spac pomimo zmeczenia bo budzilo ja moje duszenie sie i lapczywe chwytanie oddechu. Wstalismy ok. 5 bo na 5.30 zamowilismy sniadanie. Byla jeszcze czarna noc, niektorzy wyruszalis juz na trase z latarkami ale my mielismy tylko jedna mala latarke. Stwierdzilismy tez, ze to jednak nie ma sensu by isc po ciemku i wrocilismy po sniadaniu do lozek. Na trase wyszlismy dopieroz gdy juz bylo jasno o 6.40. Generalnie rzecz biorac ostani odcinek podejscia na Thorung La nie jest zbyt trudny i stromy. najwiekszy problem sprawia jedynie niedobor tlenu na tej wysokosci. Posuwalismy sie do przodu w iscie zolwim tempie. Powolutku, noga za noga. Mimo to zmiescilismy sie w czasie jaki podal w swoim przewodniku J. Kurczab. Czyli od hotelu do przeleczy potrzebowalismy 3 godz czasu. Przelecz jest troche zdradliwa, bo gdy wydaje sie, ze juz dochodzimy do celu, okazuje sie, ze jednak jeszcze trzeba piac sie do gory. W koncu jednak dostrzegamy w oddali ogromna ilosc choragiewek i malutki domek w ktorym mozna kupic herbatke za 100Rs czyli ok 1.5$. Podobno jest to najdrozsza herbata w Nepalu. Na przeleczy wiatr byl bardzo silny i zimny. Mielismy jednak dobre ubrania, przez ktore wiatr nas nie wychladzal z wyjatkiem moich dloni bo rekawiczki mialem dosyc kiepskie jak na te warunki. J.Kurczab podaje, ze najmocnijszy wiatr wieje od godz 11. Ten ktory nas zasatl na gorze tez nie nalezal do slabych. Na przeleczy zrobilismy sobie kilka pamiatkowych fotek. Byla tam czworka Wegrow, ktorzy zrobili nam wspolne zdjecie (z powodu wiatru mozna bylo zapomniec o statywie, ktory zreszta i tak gdzies zgubilismy:) ) Nie bylo sniegu, widoki z drugiej strony przeleczy byly juz calkowicie inne niz dote pory. Okolo 10.30 Zaczelismy schodzenie z przeleczy.